[global.common.btn.skiptocontent]
Siemens – Urządzenia Gospodarstwa Domowego
Zaloguj się / Zarejestruj się

Jedna ziemia, wiele światów.

Jedna ziemia, wiele światów.

Kaja Kraska i Mateusz Mękarski, podróżnicy, twórcy filmów, blogerzy – prowadzą w Internecie kanał Globstory, poświęcony opowieściom z różnych zakątków świata. Miłośnicy szukania interesujących historii w miejscach poza szlakami turystycznymi.

Przewiń w dół

Wywiad z Globstory.

https://www.instagram.com/globstory/

Kaja Kraska i Mateusz Mękarski, podróżnicy, twórcy filmów, blogerzy – prowadzą w Internecie kanał Globstory, poświęcony opowieściom z różnych zakątków świata. Miłośnicy szukania interesujących historii w miejscach poza szlakami turystycznymi.

Olga: Skąd wzięła się Wasza pasja do podróżowania?

Kaja: To zawsze było dla mnie czymś oczywistym – fascynacja tym co inne, nieznane. Jako dziecko fantazjowałam o dalekich krajach oglądając atlasy, ale nie przeszło mi wtedy przez myśl, że jest lub kiedyś będzie – w zasięgu mojej ręki. Nie zastanawiałam się wtedy nad tym w kontekście realnych planów na przyszłość. Te były bardziej tradycyjne.

Kiedy już jako dorosła osoba pojechałam na wakacje w pierwszą podróż solo, solo – zupełnie przypadkiem, nie z wyboru - okazało się, że świetnie się czuję w takiej podróży. Moją pasją już wtedy było tworzenie filmów i myślę, że napędziła też ona z czasem pasję podróżniczą, bo świat jest szalenie interesujący. Historie, opowieści – nigdy się nie kończą. Dla mnie to nierozerwalny duet – bo nie czułabym chyba pełni szczęścia widząc piękne miejsce, ale nie dzieląc się tym z innymi.

Mateusz: Mało rzeczy fascynowało mnie od zawsze tak bardzo, jak podróże. To chyba w ogóle dość dominująca cecha mojego charakteru, uwielbiam zmiany, najlepiej czuję się, kiedy coś się dzieje i mam możliwość ekscytowania się nowymi doświadczeniami. Poznawanie świata wpisuje się więc w tę potrzebę idealnie, choć uczciwie mówiąc nigdy nie sądziłem, że stanie się to czymś więcej, niż tylko hobby.

Nawet kiedy pracowałem w wakacje na studiach zawsze wybierałem kierunki zagraniczne i to niekoniecznie z powodów ekonomicznych – z pierwszego, czteromiesięcznego podejścia do work & travel po Stanach nie przywiozłem nawet pół dolara do Polski, bo wszystko wydałem na podróżowanie na miejscu po zakończeniu pracy. Po powrocie musiałem sprzedać część ciuchów, które sobie przywiozłem, żeby mieć na życie. Natomiast nawet przez moment nie żałowałem, bo byłem wtedy w ponad 20 stanach i nie zamieniłbym tych przeżyć na nic innego.

Siemens blog kawa Globstory Kaja Kraska i Mateusz Mękarski

O: Jak podróżujecie? Wolicie razem czy osobno?

K: Kiedyś myślałam, że osobno. Wydawało mi się, że nie będę potrafiła kręcić filmów w podróży nie będąc sama, a jednocześnie bardzo też byłam przemęczona pracą w pojedynkę. Przyzwyczaiłam się do bycia trochę Zosią Samosią, polegania tylko na sobie, czy spędzania naprawdę długich godzin tylko na myśleniu o tym jak opowiedzieć jakąś historię, którą w podróży przeżyłam.

Nastąpił jednak taki moment, gdy czułam, że z samotnych podróży wyciągnęłam już to wszystko, co chciałam i sam fakt bycia solo już niczego nie zmieniał, a coraz bardziej męczył.

Uważam też, że rozwój wymaga zmian, np. nawyków, przyzwyczajeń, otwierania się na nowe...

Kiedy zaczęliśmy podróżować wspólnie z Mateuszem – okazało się, że mamy dokładnie taką samą dynamikę podróży, te same fascynacje, a jednak często różne obserwacje. Filmy nie tworzą się już tylko w mojej głowie, a podczas naszej wspólnej wymiany myśli, która poszerza horyzonty i pozwala dostrzec więcej. Taka burza mózgów.

Nie jest to kwestia samej obecności innego człowieka, tylko TEGO KONKRETNEGO człowieka. Z którym nadaje się na tych samych falach, i którego obecność inspiruje i jest wartością dodaną w życiu. My bardzo lubimy spędzać ze sobą czas więc naprawdę świetnie trafiliśmy.
W pojedynkę może idzie się szybciej, razem – zajdzie się dalej.

M: Lubię ludzi, mam ekstrawertyczne usposobienie do świata, więc większość moich podróży odbywała się w jakimś towarzystwie. Kaja świetnie to wszystko opisała powyżej, więc nie będę przepisywał jej wypowiedzi. Grunt to się odpowiednio dobrać, bo prócz zapierających dech w piersiach widoków i pięknych chwil,podróże to również sporo wyzwań.Bardzo ważne jest to, żeby być dla siebie wzajemnie wsparciem i lubić spędzać ze sobą czas. W naszym przypadku się udało :)

O: Co dają Wam podróże?

K: Kiedyś napisaliśmy pod zdjęciem na instagramie, że dzięki podróżom przeżywa się więcej żyć. Bo można, chociaż na moment, przenieść się do innej rzeczywistości i poczuć jakby to było, gdybyśmy urodzili się gdzie indziej.

I chyba tyle potrafię powiedzieć, bo od kilku lat jest to po prostu moje życie. Pewne rzeczy stały się normalne, oczywiste, codzienne. Co nie znaczy, że niezachwycające.

M: [Podróże] otwierają oczy na perspektywę, której nie da się nabyć nie odwiedzając pewnych miejsc. Wydaje mi się, że w dużej mierze to kim jestem, kim wszyscy jesteśmy, jest wypadkową również tego, czego w życiu spróbowaliśmy. Różne miejsca, kompletnie inni ludzie i ich zwyczaje dają ogromny dystans do tego, w jaki sposób oceniamy wszystko wokół.

Nie przypominam sobie żadnego wyjazdu, z którego bym wrócił i nie miał refleksji na tematy związane z ludźmi w ogóle, powiedzmy: społeczne.

O: Co zabieracie ze sobą w podróż? Są jakieś rzeczy, bez których nie ruszacie się z domu?

K: Sprzęt do kręcenia filmów, oczywiście. Poza tym portfel, telefon, paszport. Nie będzie tu z mojej strony niczego spektakularnego, bo z każdą podróżą mój plecak pustoszeje. Zabieram coraz mniej.

Nie przywiązuję się do rzeczy, by też nie mieć żalu jeśli coś w podróży się zniszczy, lub zaginie. Mam bardzo pragmatyczne podejście do pakowania się.

O: Zazdroszczę. Mateusz, a Ty?

M: Obecnie oczywiście sprzęt do pracy (bardzo, bardzo dużo sprzętu) i podobnie jak Kaja, trzy najważniejsze rzeczy – paszport, telefon, portfel. Dorzucam jeszcze obowiązkowo do tej listy zniszczony, wysłużony czytnik książek, bez którego nie ruszam się nigdzie od wielu lat. Porządny nóż składany, albo scyzoryk, o ile nie lecimy tylko z bagażem podręcznym.

Cała reszta to kwestia tego, gdzie się wybieramy. Pisaliśmy też jakiś czas temu o tym, że bardzo łatwo przyzwyczaić się do życia mając bardzo niewiele rzeczy. Po dwóch tygodniach dochodzimy do wniosku, że niczego nam już nie brakuje, po miesiącu nie pamiętamy co mamy jeszcze w szafie, po dwóch miesiąc temat przestaje istnieć.

Siemens blog kawa Globstory Kaja Kraska i Mateusz Mękarski

O: Czy w takim razie jest coś, co przywozicie ze sobą z podróży?

K: Ja tylko jedną rzecz, ale z każdej podróży. Uwielbiam chusty, którymi da się związać włosy. Jest to bardzo wygodne, podoba mi się wizualnie i jednocześnie każdy kraj ma swoje tradycyjne wzory chust. Coś przydatnego, ładnego i bardzo bezproblemowego jeśli chodzi o przewożenie.

W Ekwadorze zrobiłam pewien błąd... Bo zamiast chusty – kupiłam charakterystyczny dla tego regionu kapelusz. Teraz, po 2 miesiącach podróży i przewożenia – wygląda jak zmaltretowana tektura.

M: Pocztówki. Wysyłam ich sporo, bo to jeden z moich ulubionych, staromodnych w dzisiejszych czasach zwyczajów. Często przywożę też kilka dla siebie na pamiątkę.

O: Jedna ziemia, wiele światów – to Wasze motto. Jakie światy widzieliście? Równoległe? Czy oderwane od rzeczywistości, którą znacie?

K: Bardzo ładne pytanie, ale chyba nie umiem odpowiedzieć. Każdy człowiek to inny świat. Dla każdego rzeczywistość oznacza co innego. Czasem rozmowa z sąsiadem z bloku może okazać się podróżą do innej krainy.

M: Zawsze kiedy rozmawiam z kimkolwiek o miejscu, które wspólnie odwiedziliśmy, nasze doświadczenia się różnią. Czasami bardzo, czasami tylko trochę. Myślę, że każdy z nas żyje w nieco innym świecie – fajnie, że czasami możemy z kimś o tym porozmawiać w podróży.

Siemens blog kawa Globstory Kaja Kraska i Mateusz Mękarski

O: Przypominacie sobie jakieś rytuały,tradycje albo nawet kulturyktóre Was poruszyły?

K: Będąc w Kambodży usłyszałam bardzo wesołą, dzwonkową muzykę. Miejscowi powiedzieli mi, że to... pogrzeb. By dusza zmarłego mogła w spokoju odejść, czując że nie musi zostać na ziemi, by być wsparciem dla zrozpaczonych bliskich. To bardzo piękne i symboliczne, a tak odległe od tego, w jaki sposób my podchodzimy do tego trudnego tematu.

M: Od lat trenuję brazylijskie jiu jitsu, a kilka lat temu pojechałem trenować do Rio. Szlaki przetarł mój przyjaciel, który był tam już kilkakrotnie i trenował w akademii Fernando Terere, legendy sportu, który prowadzi ją do dziś w ramach projektu dla dzieci i młodzieży z faveli. Przez dwa tygodnie, dzień w dzień walczyliśmy z jego ekipą na śmierć i życie, a po godzinach odwiedzaliśmy ich w kompletnie nieturystycznej faveli, w której mieszkali. Nie używam określenia „nieturystycznej” na wyrost – nie wchodzi do niej policja, ani tym bardziej turyści. Niesamowite i bardzo budujące było to, że choć bardzo często nie byliśmy w stanie dogadać się w najprostszych sprawach, to po przelaniu litrów potu na macie zostaliśmy ziomkami, bo połączyła nas wspólna pasja.

Z kawą po globie

O: Dobrze się z Wami rozmawia. Zupełnie jak byśmy byli na kawie w jakiejś miłej kawiarni. Skoro już o niej mowa, to może przychodzi Wam do głowy jakieś najdziwniejsze miejsce, w którym mieliście okazję ją pić?

K: Nie najdziwniejsze, ale na pewno najpiękniejsze. Ekwador, odludzie, wzgórze w Andach porośnięte krzewami kawy, które osnuwa każdego poranka mgła. I kubek lokalnej, świeżo zaparzonej kawy. Myślę, że wrażenia wzrokowe bardzo wpływają na odbiór smaków i żadna inna kawa nie smakowała mi tak, jak ta wtedy.

M: To samo miejsce. Ekwadorska plantacja kawy na szczycie wzgórza w górach mglistych. Właściciel tak zbudował stół jadalny, składający się z kawałka najprostszej, starej deski, żeby znajdował się przy samej krawędzi kilkunastometrowej skarpy. Pijąc kawę rozpościerał się przed nami widok na wiele kilometrów w głąb przepięknej, zielonej doliny, przez którą cały dzień przelewała się mgła. Okoliczności natury i kawa pochodząca z krzaka na wyciągnięcie naszej ręki robiły robotę, rewelacja.

O: Najciekawsze rytuały związane z kawą, które zaobserwowaliście podczas swoich podróży?

K: Jedną z moich ulubionych kaw, jest ta podawana w Wietnamie. Zimna, z lodem i z bardzo słodkim skondensowanym mlekiem. Bardziej przypomina deser niż kawę, którą piję w domu. Jest natomiast przepyszna. Wiem, że również w Wietnamie, bardzo powszechne jest dodawanie kogla mogla do kawy – niestety nie miałam okazji spróbować, ale na pewno zrobię to przy najbliższej okazji.

M: Chyba bardziej przywiązanie do tradycji, niż rytuał. Znajomy Włoch, purysta w kontekście pizzy i kawy właśnie, zawsze gromił wszystkich wokół, ponieważ niektórzy ważyli się pić w jego obecności kawy inne, niż espresso. I jedli pizzę z ananasem. Nie dochodziło do rękoczynów, ale poziom oburzenia był naprawdę arcy-wysoki i nigdy nie obyło się bez jakiegoś komentarza.

O: Miałam podobne doświadczenia, gdy zamawiałam cappuccino o 7 wieczorem we Florencji. Zupełnie jakbym popełniała zbrodnię…

O: Ciekawi mnie, jak Wy pijecie kawę? Razem,w towarzystwie czy osobno?

K: Od kawy zaczynam dzień. Jeśli jej nie wypiję – mam od razu gorszy nastrój. Natomiast kawa popołudniowa to przyjemność, przerwa i deser w jednym. Taka moja chwila dla siebie. Nie ukrywam, że największą przyjemność daje sączenie jej patrząc na piękne widoki natury. Zawsze gdy wracam z podróży obiecuję sobie, że w kolejną muszę zabrać przenośny zestaw do jej przygotowania, bo w takich miejscach nie ma kawiarni.

M: Kiedy o tym myślę, to wychodzi na to, że chyba tylko w towarzystwie i tylko rano.

O: Bardzo dziękuję za rozmowę

Z Globstory rozmawiała Olga Zalecka, Manager ds. PR

Siemens blog kawa Globstory Kaja Kraska i Mateusz Mękarski
Siemens blog kawa Globstory Kaja Kraska i Mateusz Mękarski